Zakochana w rozwoju osobistym

Zakochana w rozwoju osobistym

niedziela, 4 grudnia 2016

Jak Grzesiak zmienia życie

   Rozwój osobisty to  nie zawsze tania zabawa. Przez lata korzystałam i nadal korzystam z wielu dostępnych w sieci darmowych źródeł edukacyjnych. Stara się śledzić na bieżąco funpage wszystkich moich najważniejszych mentorów i trenerów i jeśli tylko jest taka okazja, to korzystam z ich wiedzy na tyle, na ile w danym momencie mogę.



Kilka razy, pomimo trudnej sytuacji finansowej wzięłam udział w płatnych szkoleniach. Jak się czegoś tak bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych! Zawsze to sobie powtarzam, czasem jak jakąś mantrę, ale wiem, że jeżeli coś jest dla mnie wystarczająco ważne i mam przekonanie co do słuszności wyboru graniczące z pewnością, to wiem, że tak właśnie się stanie. Rodzi się właśnie w mojej głowie pomysł, który zachwyca moje serce, więc wiem, że się spełni, ale dzisiaj chcę napisać o tym, dlaczego się zrodził. 
Jakieś 2 tygodnie temu zrobiłam coś  bardzo szalonego i wydałam ostatnie 350 zł z konta na zakup szkolenia Mateusza Grzesiaka  Life and Career Management System. Dosłownie 4 dni wcześniej to szkolenie kosztowało 250 zł, ale wtedy na koncie było 0! Kupiłam to szkolenie, bo za każdym razem jak o nim myślałam, czy słuchałam to moje serducho robiło fikołki! Już dawno nauczyłam się słuchać mojego ciała, bo mam wrażenie, że to ono wie najlepiej, co jest mi potrzebne. Łamiąc się pomiędzy potrzebą mojego serca, a zwyczajnym życiem i wydatkami z nim związanymi w końcu dokonałam zakupu.  W tej chwili dostępnych jest już 7 lekcji. Cały kurs ma trwać 21 dni, przy czym każdego dnia pojawia się  na moim koncie nowy film. Po przepracowaniu 3 lekcji (bo tyle dopiero zrobiłam) stwierdzam, że był to strzał w 10! Pracuję wolniej niż jest to w kursie, ale daję sobie więcej czasu na przemyślenia, tak by wszystko o czy jest mowa było dla mnie jasne. Już wiem, że to początek pięknej drogi, drogi,  w którą mam nadzieję zaangażuje się też mój mąż i razem będziemy zdobywać nie tylko nową wiedzę na temat siebie samych, ale też nowe umiejętności niezbędne w różnych dziedzinach życia. 
Edycja tego kursu startuje raz w roku, ale warto poczekać, bo taka inwestycja w siebie zwróci się z nawiązką.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Porażka... dla początkujących

   Wczoraj poległam. Wróciłam do domu zbyt późno i z takim poziomem zmęczenia,  że od razu poszłam spać.  Dzisiaj, no  cóż, jestem zła na siebie, ale przerwanie codziennych wpisów nie spowoduje, że zamknę się w sobie. 

   Lubię wyzwania dlatego, że dużo mnie uczą. Może tym razem było za duże na moje możliwości, jednak nie będę teraz gdybać. Odpadłam,  bo...  W tym momencie zawsze zastanawiam się, czy analizować przyczyny zaistniałej sytuacji i dochodzę do wniosku, że zdecydowanie warto. Nie na zasadzie "Co by było gdyby...", ale z poziomu kilku ważnych pytań:

1.  Jakie moje działanie przyczyniło się do tego,  że wyzwanie nie zostało                          ukończone?
Nie będę wymyślać, że nie wiem o co chodzi, bo wiem doskonale: za późno pisałam posty! Do większości  z nich siadałam dopiero po godzinie 23, kiedy dzieci już spały, mąż nie marudził, a ja zdążyłam się zrelaksować w wannie z gorącą wodą. Ostatnie 3 dni były mega intensywne, wracałam do domu północy. W piątek post pisałam w... autobusie! Tak, wracając z opery.

2. Jak mogę przekuć porażkę na sukces?
Pomysłów w głowie mam już kilka, ale dzisiaj skoncentruję się na jednym, który spodobał mi się najbardziej. Podejmę nowe wyzwanie, ale nieco je zmodyfikuję. Nie dlatego, żeby sobie ułatwiać,  ale dlatego, żeby dostosować je do nowych warunków, w jakich przyjdzie mi je realizować.  W najbliższy czwartek rozpoczynam nowy etap w życiu, w związku z tym będę miała dużo mniej czasu niż dotychczas. Gdybym podjęła jeszcze raz takie samo wyzwanie, to myślę, że zakończyłabym je jeszcze szybciej, a wyjście z porażki nie byłoby takie łatwe. 

3. Jak długo czekać na podjęcie kolejnego  wyzwania?
Nie czekać! Całe nasze życie to pasmo wyzwań i potrzeb. Nikt nie daje nam taryfy ulgowej, nikt nie podejdzie i nie pogłaszcze po smutnej buzi, bo dzisiaj mi się nie udało.  Trzeba więc działać cały czas, podnosić się i z uniesioną głową iść dalej. Niech mózg ma możliwość przyzwyczajenia się do szybkiej reakcji na porażkę. 

Nie wiem, czy trafisz na takie rady w jakiejś książce o rozwoju. Być może tak, jednak te pytania stawiam sobie od jakiegoś czasu i zwyczajnie działają ☺

Masz jakieś sprawdzone przepisy na wyjście z porażki? Chętnie sprawdzę Twoje...



sobota, 26 listopada 2016

Maraton

Jest czas na pracę i jest czas na zabawę. Za kilka dni rozpoczynam nowy etap w życiu, więc teraz czas na zabawę. Wczoraj była opera, dzisiaj imprezka u znajomych, jutro zlot czarownic z podwórka :D


Tak więc za 10 minut przyjeżdża nasza karoca zrobiona z dyni, a mnie olśniło, że przecież przed 24 nie wrócimy! Szybko siadam i skrobię te kilka zdań, bo wiecie: jak czas na zabawę, to bawić się trzeba! W ten sposób możemy odpocząć od ciągłej nauki i pracy. 


W związku z tym życzę Wam wszystkim wspaniałej zabawy, bo przecież dzisiaj Andrzejki!

Pojechałam do opery...

i nie zdążyłam przed północą. Hmmm. Właściwie nawaliłam, ale cóż, to ja ustalam zasady, przed godziną 00:30 post będzie opublikowany.
Potrzebny był mi taki wyjazd i zresetowanie się :) Na kilka godzin zapomniałam o tym co się będzie działo od 1 grudnia (jeszcze Wam o tym nie napiszę :) ). Zapomniałam i stwierdzam teraz, że mimo zmęczenia, czuję się zrelaksowana.
Opera Nova  w Bydgoszczy jest przecudna! Byłam tam drugi raz i ponownie wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Wspaniała, ruchoma scena, wspaniała orkiestra i cudowny balet. "Hrabina Marica"  Kálmána to niezwykle śmieszna, ale też wzruszająca operetka. Polecam z całego serca :)

czwartek, 24 listopada 2016

Połowa wyzwania za mną (dzień 16)

Nawet nie wiem, kiedy to się stało :) Połowa wyzwania za mną, dziś dzień 16! Jeszcze tylko 14 wpisów i kolejne wyzwanie będzie zakończone. Przyznaję, że takie codzienne pisanie nie jest łatwe, jest wręcz trudne. Dzisiaj poszłabym już chętnie spać, ale najpierw post. To co już jest na plus to to, że zaczęłam rozglądać się za informacjami, blogami i narzędziami, które pomogą mi w stworzeniu bardziej profesjonalnego bloga. Myślę już o własnej domenie i przeniesieniu na WordPress, jednak na chwilę obecną to dla mnie czarna magia. Ogarnę to, oczywiście! Jak wszystko. Będzie kolejne wyzwanie :)

Pozdrawiam :) Idę spać :)

środa, 23 listopada 2016

Zacznij z wizją końca... (dzień 15)

Zbliża się koniec roku i gdzie się nie spojrzy, tam wszędzie przypomnienia o tym, że czas zastanowić się nad przyszłorocznymi celami. Nie w Sylwestra, ani w Nowy Rok, tylko już teraz, tak, by dopracować je co do szczegółów. 




Pisałam już wcześniej, że trzeba te cele przemyśleć, ustalić najdrobniejsze szczegóły czego mają dotyczyć, jak mają zostać zrealizowane. Te wszystkie zrywy około noworoczne nie są realizowane, bo podejmowane są zbyt szybko i bez koncepcji poszczególnych kroków. ZACZNIJ Z WIZJĄ KOŃCA jest tu kluczowe, bez tego, mniej więcej po tygodniu zapomnisz o swoich celach i dopiero po roku zarumienisz się na ich wspomnienie, kiedy siądziesz, by spisać kolejne postanowienia noworoczne, które nigdy nie zostaną zrealizowane...

Smutne, no nie? 

wtorek, 22 listopada 2016

Myśli moje dzisiejsze

   Moja przygoda z rozwojem osobistym zaczęła się dawno temu, jednak co jakiś czas przychodził taki moment, że stawałam w miejscu, na chwilę zapominałam po co to robię i nagle przestawałam się rozwijać. Te nawyki, które były słabo utrwalone szybko wracały na stare tory, na szczęście nie wszystkie. 

Dzisiaj siedząc w poczekalni poznańskiego WORD-a na siostrzenicę, która miała egzamin na prawo jazdy,zaczęłam zastanawiać się co takiego powoduje te momenty, kiedy zwyczajnie się odechciewa. Byłam skłonna zawsze twierdzić, że to kwestia utraconej motywacji. Dzisiaj przyszła mi do głowy myśl, że może to nie do końca kwestia motywacji, co moich oczekiwań? Wiem, że rozwój osobisty wymaga poświęceń, dużo nauki, refleksji nas własnym życiem. Wszystko to wiem i jestem gotowa ponieść takie "straty". Jednak pracując nad różnymi aspektami swojego życia oczekiwałam zmiany od innych! Tak, byłam przekonana, że jeżeli ja sie zmienię w pewnych aspektach, to automatycznie osoby z mojego otoczenia dostosują się do tej zmiany i też się zmienią. Zderzenie z rzeczywistością nie jest łatwe, bo okazuje się, że moja zmiana nie powoduje zmiany w innych, a wręcz odwrotnie, może powodować jakieś tarcia, czy problemy. Jakiś czas temu pracowałam usilnie nad tym, by przestać wyręczać moich domowników z różnych czynności. Bunt był przeogromny! Usłyszałam, że jak już chcę się zmieniać, to tak, zeby nikomu nie szkodzić i nie zmieniać schematów utartych od lat! No bo niby dlaczego nagle coś trzeba zmieniać? Dzisiaj widzą to trochę inaczej, zwłaszcza w kontekście wolnego czasu, mam go znacznie więcej - jestem bardziej wypoczęta i mam lepszy humor, a moje dzieci uśmiechają się gdy słyszą od moich znajomych pochwały, gdy ci  nie szczędzą ich za duży wkład w prace domowe :)
Są jednak sytuacje bolesne. Pracowałam kiedyś nad wybaczeniem komuś. Uważam, że to niezbędny krok do tego, by być w życiu szczęśliwym. Odpuszczenie i wybaczenie, niekoniecznie zapomnienie o tym co się wydarzyło. Myślałam jednak, że jak już wybaczę, to ta druga osoba przestanie ranić. Niestety, tak się nie stało, jednak to co zmieniło się we mnie to to, że nie tak łatwo tej osobie mnie zranić. Właściwie teraz nie jest to możliwe, gdyż wraz z wybaczeniem przyszło do mnie takie poczucie, że ta osoba nie jst mi do niczego w życiu potrzeba. Mimo, że próbowała być w kontakcie, z mojej strony nie było i nie ma takiej potrzeby :) I dobrze mi tak! Sam akt wybaczenia nie był łatwy, ale opłacało się!

Pozdrawiam :) 

poniedziałek, 21 listopada 2016

Wymyśl się na nowo...

... tak mi własnie mówi Mateusz Grzesiak w trakcie swojego live na fb. I wiecie co? Zrobię to. Kupiłam kurs i niech się dzieje wola moja! Oby była silna, nie wątpiła w siebie. Lubię takie wyzwania. Bardzo. Nie mam problemu z wymyślaniem, bo wyobraźnia zawsze mnie ponosiła, problem pojawiał się wtedy, kiedy trzeba było działać i coś skończyć. Skończyć w moim mniemaniu oznacza zrobić wszystko co zaplanowałam do ostatniej czynności. Najczęściej jednak wyglądało to tak, że poświęcałam bardzo dużo czasu na planowanie, przygotowywanie się do wyzwania (nawet jeśli to było sprzątanie garderoby), a jak już zaczęłam to szybko kończyłam w trakcie pracy, zostawiając zadanie w trakcie jego realizacji. Brak motywacji. Kompletny. Od jakiegoś czasu bardzo się pilnuję, zwłaszcza przy codziennych, zwykłych obowiązkach, nawet tych domowych. W myśl mojego motta życiowego "jak robisz cokolwiek, tak robisz wszystko", pilnuję się w trakcie porządków domowych, by je kończyć. I sprzątnąć po sobie :)

Teraz będzie inaczej. Kurs zaczyna się za kilka dni, a ja zamierzam go skończyć. I zmienić siebie i swoje życie !!!

niedziela, 20 listopada 2016

Słów kilka o podświadomości (Dzień 12)

Wierzę w teorię, że to podświadomość rządzi naszym życiem. "Najgłębsze warstwy twojej podświadomości kryją niewyczerpaną mądrość, nieskończoną moc i niewyczerpane uzdolnienia i możliwości, które czekają tylko na to, by je rozwinąć i przejawić."*



Książka, której fragment zacytowałam powyżej nieustannie mi towarzyszy. Cały czas jest w miejscu, w którym jest widoczna, czym przypomina mi o sobie. Często też ze mną podróżuje, chociażby wizyta u lekarza i czas spędzony w poczekalni nigdy nie jest stracony, bo mam co czytać. Za każdym razem, kiedy zaglądam do niej, okazuje się, że mega ważny dla mnie fragment w tym momencie mojego życia wcześniej nie został przeze mnie w ogóle zauważony.

 Ostatnio piszę na blogu o wyznaczaniu celów i dzisiaj właśnie ten rozdział ujrzałam jako pierwszy. Stwierdziłam, że to znak, więc czytam i czytam, o mało nie zapomniałabym o napisaniu tego tekstu. Wyznaczając cele trzeba mieć świadomość tego, że wszystko zależy od podświadomości. Jeśli przepełnisz ją negatywnymi myślami i szybko utracisz wiarę w ich realizację, to nie dosyć, że cel nie zostanie osiągnięty, to zapewne staną się rzeczy odwrotne do zamierzonych z dużym zabarwieniem negatywnym. "Pamiętaj: kiedy podświadomość przyjmie jakąś ideę, natychmiast przystępuje do jej urzeczywistnienia. (...) Kiedy to prawo zastosujesz niewłaściwie, czyli negatywnie, skutek będzie niekorzystny; (...)."*

Tyle dzisiaj, czytam dalej :)


*Joseph Murphy, Potęga podświadomości

sobota, 19 listopada 2016

Kryzys dnia 11

Dzisiaj mam kryzys. Totalny brak weny twórczej i pomysłów.  Przeglądam ulubione książki,  notatki ze szkoleń i nic. Zwykle jeden cytat daje mi natchnienie, siadam wtedy i piszę. Zajmuje konto wtedy góra 30 minut i post napisany. Znawcy tematu mówią i piszą,  że blog musi być zaplanowany, tematykę powinnam ustalić znacznie wcześniej. Tego jednak nie potrafię. Tak więc dzisiaj na tym kończę.  Pozdrawiam

piątek, 18 listopada 2016

Przyszłość

Nieustannie zastanawiamy się nad naszą przyszłością, wciąż o niej rozmawiamy, jednak najczęściej te rozmowy podszyte są lękiem i wątpliwościami. Mało jest wśród moich znajomych osób, które patrzyłyby w przyszłość z optymizmem i radością. Częściej słyszę, że wciąż brakuje kasy,  nie ma z czego odłożyć, szef nie chce dać podwyżki, mąż jest byle jaki, itp. Narzekanie jest chyba naszą cechą narodową, bo mam wrażenie, że to wychodzi najlepiej. Co można zrobić, żeby to zmienić?

"Powodem, dla którego większość ludzi myśli 
o przyszłości z lękiem, 
zamiast z podekscytowaniem, jest fakt, 
 że nie mają jej dobrze zaprojektowanej."
Jim Rohn 

Zdecydowanie trzeba zacząć od siebie. Swoją własną postawą można pokazać innym, że można żyć inaczej i nie bać się przyszłości. 
Jak to zrobić?

Zacznij projektować swoje życie! Zacznij już dzisiaj od dokładnego przyjrzenia się sferom swojego życia, każdej z osobna:
  • KARIERA ZAWODOWA
  • PIENIĄDZE
  • ZDROWIE
  • ZABAWA
  • ROZWÓJ 
  • PARTNER
  • RODZINA
  • OTOCZENIE
Kiedy już ocenisz każdą ze sfer (zrób to na papierze) to wybierz maxymalnie 3, nad którymi chcesz popracować, bo na wynikach w tych sferach zależy Ci najbardziej. Celowo (za Kamilą Rowińską) rozdzieliłam sfery kariery zawodowej i pieniędzy, gdyż nie zawsze jedno z drugim idzie w parze. Możesz mieć doskonałe wyniki w pracy, ale równocześnie kiepskie zarobki, bo nie masz odwagi poprosić o podwyżkę. Możesz mieć świetny plan na biznes, ale nie masz odwagi założyć własnej firmy. Przykładów jest wiele.  Kiedy już zdecydujesz, nad czym chcesz popracować, odsyłam do postu na temat wyznaczania celów  TUTAJ ! 

Pamiętaj, daj sobie czas! Wszystko przemyśl dokładnie, spisuj pomysły i wybierz te,  które będą najbliższe Twemu sercu i wzbudzą największe pokłady pozytywnych emocji! To pomoże w dalszej realizacji!

Powodzenia!


czwartek, 17 listopada 2016

Na czym się skupiam... (dzień 9)

Żeby zbierać żniwo, trzeba najpierw zasiać. Wiem to jako wnuczka rolnika i absolwentka liceum o profilu rolniczym :) To, co każdego roku robi rolnik skupione jest na tym, by zebrać jak najbardziej obfite zbiory. Każdy rolnik pielęgnuje swoje pola, dba o nie, nawozi, orze, bronuje, usuwa szkodniki, czyli dba o to, by zasiane ziarna miały jak najlepsze warunki do wzrostu. Być może przez ostatnie lata coś się zmieniło i zabiegów jest więcej, ale to takie podstawy, sens pozostaje ten sam. Tyle z rolnictwa.



Zastanów się teraz, jakie siejesz ziarna na polu swojego życia i jakie owoce zbierasz?

Ziarna, to nic innego, jak nasze myśli, wszystko to, co kłębi się w naszych głowach. Owoce, to wszystko to co mamy, zarówno w świecie fizycznym, jak i duchowym. Zastanów się nad tym. Jeżeli myślisz wciąż o tym, że nie masz pieniędzy, to tak właśnie się dzieje. Jeżeli będziesz myślała o tym, że jesteś chora, to prędzej czy później jakaś choroba się ujawni. Nie ma innego wyjścia, bo Ty już dokonałaś wyboru. Kiedyś usłyszałam taką przypowieść:

Stoi mężczyzna w tramwaju i myśli: "jestem beznadziejny, nienawidzę swojej pracy. Moja żona mnie zdradza, dzieci mnie nie szanują, w pracy pracują sami debile." I tak snuje w swojej głowie swoje żale.. A Anioł Stróż stoi za jego plecami i zapisując to wszystko i myśli: - "Ale dziwne życzenia i to codziennie te same. Cóż jednak mogę zrobić, muszę je spełniać"

Co Ty na to? 

środa, 16 listopada 2016

Przeszkody (DZIEŃ 8)

   Jeżeli masz już wyznaczony cel,  to co takiego może stać na przeszkodzie,  by został on zrealizowany? Hmmm, myślę,  że wiele rzeczy może pokrzyżować nasze plany. Sami skutecznie możemy sabotować nasze marzenia, chociażby brakiem działania,   czy też wątpieniem we własne możliwości.  




W moim przypadku jest tak,  że ciężko zmobilizować się do działania, bo boję się  porażki. Myśl o porażce potrafi sparaliżować mnie do tego stopnia,  że odkładałam rozpoczęcie działania z dnia na dzień,  aż tu niespodziewanie minął rok. Tak właśnie stało się z jednym z celów, który dotyczył mojej kariery zawodowej.   W październiku minął rok, a ja nic.  Musiałam sama przed sobą przyznać się do tego i zastanowić się, co poszło nie tak, że przez rok nie zdobyłam się na żaden, najmniejszy chociażby krok. Mogłam w tym momencie całkiem zamknąć się w sobie, obrazić na cały świat, że znowu mi się nie udało albo zacząć w końcu działać. Zweryfikowałam cel i sprawdziłam, czy pasuje do dzisiejszych realiów, i zaczynam pełną parą. O co chodzi dokładnie opiszę Wam jak tylko domknę wszystkie sprawy urzędowe.  Najważniejsze jednak było sprawdzenie, czy cel nadal ma dla mnie taką wartość, jaką miał w ubiegłym roku.  Gdyby okazało się teraz, że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, to zwyczajnie musiałabym zastanowić się, co chcę robić w tej sferze i opracować nowy plan działania.  
Przez ten rok w mojej głowie pojawiało się całe mnóstwo wymówek, dzięki który bezpiecznie przeżywałam kolejny dzień, nie robiąc nic, by ruszyć z miejsca. To, co widzę i robię dzisiaj, to uprzedzam wszystkie te wymówki, po to, by w odpowiednim czasie, kiedy znowu pojawią się w mojej głowie, skutecznie się z nimi rozprawić :) Jak to robię? Spisuję je w moim czarowny zeszyciku z celami, jako kolejny punkt po tych, które przedstawiłam we wczorajszym poście. 

To tyle na dzisiaj...

wtorek, 15 listopada 2016

Dzień 7

Dzisiaj krótko, tylko 5 wymaganych zdań, bo chyba moja podświadomość próbuje mnie wykiwać. Od kliku dni chodziłam zakatarzona, ale dziś rano zwyczajnie nie dałam rady wyjść z łóżka. Odwołałam ważne spotkanie i tyle ile mogłam spędziłam w łóżku. Mogłam tylko do południa, bo syn w domu, trzeba było zrobić jakiś obiad, napalić w kominku, zrobić te wszystkie rzeczy, które robi się codziennie już z przyzwyczajenia. Teraz już jestem w łóżku, głowa mi pęka, więc idę spać, bo zapewniam, że nic ciekawego i wartościowego nie napiszę.

Pozdrawiam :)

poniedziałek, 14 listopada 2016

Kiedy marzenia stają się faktem (Dzień 6)

Zacząć należałoby od tego, że trzeba zacząć marzyć. Wydaje nam się, że marzenia dobre są dla dzieci, a z drugiej strony, to właśnie w dzieciach tak szybko zabijana jest kreatywność i dziecięca naiwność, że wszystko może się zdarzyć. Próbujemy lepić je na swój własny obraz. Ugniatamy, dodajemy umiejętności, które miały być naszymi marzeniami, często niespełnionymi, bo akurat w takich ciężkich czasach przyszło nam żyć. I tak powodujemy, że kolejne okolenie rośnie bez marzeń.
Ale nie o tym dzisiaj! Dzisiaj chciałabym napisać o tym, kiedy marzenie staje się faktem.
Po pierwsze: musisz wiedzieć, czego chcesz!
Weź kartkę papieru i spisz wszystko o czym marzyłeś jako dziecko, nawet te najbardziej absurdalne pomysły! Potem wykreśl te, które już nie są dla Ciebie interesujące. Przeanalizuj listę, ale nie rób tego na szybko. Daj sobie czas.Czytaj poszczególne punkty i obserwuj swoje ciało, gdzie pojawiają się emocje, co dzieje się z Twoim pulsem, akie myśli krążą w głowie. Daj sobie dużo czasu!  Podchodź do listy przez kolejne dni, sprawdzaj listę i siebie.W końcu wybierzesz to najważniejsze marzenie! Zobaczysz! TO BĘDZIE TWÓJ CEL!
Po drugie: jak ma to marzenie wyglądać?
Opisz wszystkie najdrobniejsze szczegóły! jak ma wyglądać sam finisz! Wypisz wszystko, włącznie z tym, jak się będziesz wtedy czuł, w co będziesz ubrany, jaka będzie pogoda. Wszystko! W najdrobniejszych szczegółach!  Tutaj też się nie śpiesz. Pamiętaj, że nikt nie projektuje domu w jeden dzień. Każdy projekt to efekt wytężonej pracy, wielu naniesionych poprawek. Daj sobie czas na poprawki. Poprawiaj tak długo, aż uznasz swoje dzieło za arcydzieło!
Po trzecie: ustal termin realizacji!
Tak, to bardzo ważne. Nadanie terminu realizacji będzie determinowało Cię do podjęcia działania. Jednak zrób wszystko, by termin realizacji był rozsądny, co oznacza w praktyce to, że jeśli Twoim celem będzie wybudowanie domu, to rozeznaj się, ile trwa taka budowa, jak najkorzystniej budować, by uniknąć różnych wad (jak za szybko położy się tynk na wymurowane ściany to ponoć! może pękać).
Możesz też ustalić terminy pośrednie realizacji poszczególnych etapów! To istotne przy dużych projektach, np. jeśli już chcesz budowac dom, to kiedy kupisz działkę, kiedy projekt, kiedy materiały budowlane. To wszystko powoduje działanie i wysoki poziom motywacji!
Po czwarte: po czym poznasz, że Twój cel został osiągnięty?
Mega ważny punkt. Dlaczego? Najczęściej wydaje nam się, że jak już osiągnę swój cel, np. wybuduję dom, to najważniejsze w tym będzie to, że będę szczęśliwy! Czy na pewno? Jeżeli jesteś przekonana/y że wybudowanie domu spowoduje, że nagle staniesz się szczęśliwy, to muszę Cię zmartwić, bo zapewne tak się nie stanie. Szanse na to są małe, ale o tym napiszę może jutro. Jeżeli celem jest dom, to po czym poznasz, że Twój cel został osiągnięty? Po tym, że będzie stał na Twojej działce, a Ty zaraz będziesz się do niego wprowadzał. Proste! To jakie uczucia będą przy tym Tobie towarzyszyły, to już inna bajka, nie daj się jednak nabić w butelkę wierząc, ze dom da Ci szczęście!
Po piąte: zacznij działać!
I tylko proszę nie mówi mi tutaj, że nie masz pieniędzy i dlatego marzenia zawsze zostaną tylko marzeniami. Zacznij działać! Jeśli już wiesz, czego chcesz, to Twoja podświadomość zrobi wszystko, by umożliwić Ci realizację tego celu! Wsłuchaj się w nią, zbadaj pomysły, które pojawiają się w głowie. Daj sobie oczywiście czas i zacznij działać. Może to właśnie ten moment, żeby zmienić pracę, a może założyć firmę?

Hmmm,  myślicie sobie teraz, że to tylko teoria, a ja właśnie zaczynam działać w punkcie 5 i bardzo podoba mi się to co widzę, robię, czuję :)

A to zdanie powoduje, że wciąż mi się chce wstać: "Życie to walka o terytorium. Kiedy przestajesz walczyć o to co chcesz, to czego nie chcesz automatycznie staje się Twoim życiem!"

Pozdrawiam :)

niedziela, 13 listopada 2016

Jak o siebie dbać? (dzień 5)

Sama niejednokrotnie przeżywam chwile "zatrzymania" w moi rozwoju, o ile tak to mogę nazwać. Chodzi mi o takie okresy w życiu, kiedy "na chwilę" przestaję się interesować rozwojem, a co za tym idzie, przestaję czytać mądre książki, a co jeszcze gorsze, przestaję działać wg nowych nawyków. czasami nawet nie wiem, kiedy to się zadzieje, bo nasza podświadomość jest sprytna, nie lubi nowości i zrobi wszystko, by wrócić do starych, według niej najlepszych nawyków. Warto więc o siebie dbać, po to, by utrzymywać poziom motywacji na względnie stałym, wysokim poziomie. Jak to robić? Dla mnie najlepszym rozwiązaniem są wyzwania, szkolenia, eventy - wszystko, co podnosi mój poziom energii na maxa i powoduje, że chce mi się chcieć! :D Pierwszym moim zderzeniem z eventami było Życie Bez Ograniczeń ! Niestety, organizując wyjazd od Rzymu nie mogłam sobie pozwolić na  udział w 2 edycji, która odbyła się w październiku tego roku. Później było jeszcze kilka innych wydarzeń, ale szczególne dla mnie było MMI - Umysł Milionera. Polecam każdemu, bo to szkolenie, nie dosyć, że wysadza ze strefy komfortu do tego stopnia, że łzy same leciały, to jeszcze dosłownie ZMIENIA ŻYCIE! Każdemu teraz mówię, że moje życie dzieli się na to przed autyzmem i po! Teraz ten podział się zmienił i ta część po autyzmie również została podzielona na BRAK AKCEPTACJI AUTYZMU przed MMI i AKCEPTACJĘ po MMI! Tak, zaręczam, że nie jest to czas stracony, a pieniądze wyrzucone w błoto. Wiem, że zrobię wszystko, by w maju również wziąć udział w kolejnej edycji tego wydarzenia. To co mnie jednak kręci teraz i jest dosyć pilne, to "LIVE LIFE NOW" Jakuba B. Bączka! "3-dniowy event inspiracyjny, w którym Jakub B. Bączek nauczy Cię jak cieszyć się życiem, osiągnąć wolność finansową i uzyskać wewnętrzną siłę i równowagę!"*
Właśnie pojawiła się niesamowita okazja, by wziąć udział w tym wydarzeniu, gdyż Milewski&Partnerzy już drugi rok z rzędu uruchomili WHITE FRIDAY, czyli niesamowite promocje na wydarzenia, eventy, książki i inne gadżety! W chwili obecnej szkolenie Kuby jest w niesamowitej cenie 300zł!!!  Zrobię wszystko co w mojej mocy, by zdobyć pieniądze na ten wyjazd! SZCZEGÓŁY TUTAJ!


Może wybierzemy się tam razem?


sobota, 12 listopada 2016

Z cyklu "Spełniam marzenia!" (Dzień 4)

Nie wiem, czy o tym pisałam, ale częścią mojego życia jest autyzm. Właściwie życia mojego syna, ale od ponad 10 lat warunkuje życie całej naszej rodziny. W kwietniu minęło właśnie 10 lat od momentu diagnozy. Szmat czasu i taki moment na podsumowania. Szczególnie ważny był ten ostatni rok, w którym nastąpiło tyle pozytywnych zmian, że postanowiłam podziękować temu, którego opiekę i wsparcie zawsze czułam. Tak więc, 9 października polecieliśmy całą naszą familią do Rzymu i Watykanu, by odwiedzić grób Ojca Św. Jana Pawła II. To co działo się tam we mnie jest tylko moje, wybaczcie, nie podzielę się :)



 Kolejny cel osiągnięty!  Rzym jest cudowny, Syn spisał się na medal, jest urodzonym podróżnikiem! Już pyta nas kiedy znowu polecimy do Rzymu! :)
W Rzymie w sumie spędziliśmy 4 dni, 2 następne w Fecene nad morzem, po to by odpocząć  i zregenerować siły. Lekcja dla mnie jest prosta: nie ma rzeczy niemożliwych! Jeszcze rok temu nie przyszłoby mi do głowy, by zaplanować wyjazd zagraniczny i zabrać tam całą rodzinę :) Uważałam przecież, że z autyzmem tego się nie da zrobić. Miała wrażenie, że autyzm odbiera nam tak wiele, niszczy przez to od środka naszą rodzinę, bo nie pozwala się jej rozwijać, mieć własnych pasji. Okazało się, że można, a wręcz trzeba! Trzeba i można podróżować z dzieckiem z autyzmem, można zwiedzać, chodzić do restauracji. Jest to coś, co przez 10 lat było mi obce, a teraz obudziło we mnie takie marzenia, że aż się boję o nich pisać! Plany następnego wyjazdu już się tworzą, a moje serce wie, że mogę wszystko. Mogę zrobić wszytko o czym pomyślę, o czym zamarzę! I nikt mi tego nie musi dawać w formie gwiazdki z nieba, bo ja to sama sobie narysuję, a potem wytnę! Wiecie co to jest? Szczęście!

Jestem wdzięczna za możliwość podróżowania, poznawania nowego, sprawdzania siebie samej w nowej roli!

Trochę zdjęć z wyjazdu :)
P.S. Zobaczcie, jaki Filip jest szczęśliwy.
P.S.2. Na zdjęciach przedstawiam: Męża Marcina, Filipa i Stasia ( wg wzrostu)



























piątek, 11 listopada 2016

Nie ma to tamto.... (Dzień 3 )

...jest wyzwanie, trzeba działać.  Nie ma, że boli, nie ma, że późno. Trzeba działać,  bo tylko dzięki działaniu można zmienić złe nawyki. Kiedyś wydawało mi się, że skoro przeczytałam tyle książek, mam wiedzę w tematach, które mnie interesują, to właściwie wszystko już gra. Niestety, okazało się,  że to nie takie proste. Trzeba zacząć działać.  Powiem Wam coś jeszcze: sama wiedzą,  że trzeba działać też na nic się zdaje, do czasu, aż nie ruszy się czterech liter z miejsca. To właśnie robię, a to wyzwanie to tylko mała cz3ść zmian jakie się teraz u mnie dzieją. Jestem zdecydowanie poza strefą mojego komfortu...
Buziaki 😀

czwartek, 10 listopada 2016

Cudowny smak faworków... Dzień 2

Tytuł posta jest zarazem tytułem filmu, w którym dzisiejszego wieczoru utonęłam. Opowieść o tak bliskim mi spektrum, dorosłości i miłości. Pewnie wieczór upłynie mi w tym nostalgicznym nastroju. Polecam każdemu, kto miał, bądź też nie - styczność z osobą z zespołem Aspergera, czy autyzmem. Film fenomenalnie pokazuje pewne szczegóły, o których najczęściej nie myślimy w kategoriach normy, a raczej braków i fiksacji. Nie będę opowiadała szczegółów, polecam obejrzeć i samemu wyciągnąć wnioski :)

Z innej beczki, to dzisiaj pichcę na potęgę, jutro imieniny Marcina, czyli mego męża jedynego. Tak więc golonki już pyrkają, kapusta do nich pachnie, a rogale w zamrażalniku, jutro zwyczajnie nie zdążę :)
Pozdrawiam :)

środa, 9 listopada 2016

Jak wrócić do systematyczności? (WYZWANIE DZIEŃ 1!)

Szukam odpowiedzi na to pytanie od dawna. To moja pięta Achillesa.  Dzisiaj wpadłam na pomysł,   że chociaż 5 zdań na blogu, ale codziennie muszę napisać! I tak też zamierzam! Codziennie,  przez najbliższy miesiąc nowy post na blogu! Sama jestem ciekawa, czy dam radę,  bo dużo zmian w życiu,  dużo nowych obowiązków, ale cóż! Kto, jak nie ja? 😀Pisałam już wielokrotnie o tym, że mam problem z kończeniem tego co zaczynam, a to nowe wyzwanie będzie pierwszym krokiem do tego, żeby zmienić nawyki i schematy w głowie. Pamiętaj: JAK ROBISZ COKOLWIEK, TAK ROBISZ WSZYSTKO!
To do jutra!

piątek, 15 lipca 2016

Wakacyjnie...

Wakacje stanowczo nie służą rozwojowi. Odkąd się obroniłam trudno mi sięgnąć po książkę, czy zwyczajnie wywiązywać się sama przed sobą z wcześniej wytyczonych celów. Nie tak, że nic się nie dzieje, bo się dzieje i to mocno, jednak przytłoczona nadmiarem obowiązków, a z drugiej strony "przeedukowana" przed obroną, mam awersję do czytania. Mam nadzieję, że już wkrótce to się skończy i wrócę do swoich nawyków, a tak naprawdę odtworzę te ścieżki neuronalne na nowo. Każdy, kto chce się rozwijać wie, że pierwszym krokiem jest określenie celów. Pisałam już o tym, a dzisiaj napiszę, jakie cele ostatnio zrealizowałam :) W czerwcu byłam w Londynie. Zachwycona marcowym wypadem do Szwecji postanowiłam, że na mojej liście celów do zrealizowania będą podróże. Nie musi to być nic wydłużonego w czasie i nie wiadomo jak drogiego, jednak musi być samolot! :D W Londynie odwiedziłam moją przyjaciółkę z lat liceum, mieszkałyśmy razem w internacie. Poleciałam w piątek wieczorem, wróciłam w poniedziałek o północy. Sam Londyn uroczy, zwłaszcza wszystkim znany z TV fajny, zadbany. Inne dzielnice już mniej.




Wspaniała była niewątpliwie podróż samolotem :D  W stronę do Londynu, kiedy wyjeżdżałam z domu do Poznania strasznie lało, a dodatkowo wiało niemiłosiernie. Rano byłam w Poznaniu na terapii z synem i pozalewane ulice zmroziły krew w moich żyłach. Żeby dojśc do miejsca docelowego musieliśmy zdjąć buty, skarpetki i brnąć w wodzie do połowy łydek. Zdjęcia nie oddają tego co było, bo woda szybko ustępowała, a  zdjęcia zrobiłam jak już oddałam syna pod opiekę terapeutki:





Wracam jednak do samolotu: przed wylotem wiatr się uspokoił, więc mogliśmy bezpiecznie wystartować. Uwielbiam latać. Są to dla mnie takie emocje, że nawet turbulencje uwielbiam! Haha! Lądowanie wyglądało dosyć przerażająco, bo nie zgadniecie co się stało: w Londynie LAŁO!!! Hahaha! Droga powrotna była bardziej ekscytująca, gdyż gdy po ponad 2,5 godzinnym opóźnieniu w końcu wsiadłam do samolotu dość długo nie mógł on opuścić płyty lotniska, gdzie nas "załadowano". A to nie nasza kolej na start, a to znowu brakowało obsługi naziemnej, a to to, a to tamto. Minęła chyba godzina, w końcu kapitan informuje nas, że będziemy kołować na pas startowy. Kołujemy dosyć długo, widzę przez okno, że nasz samolot jest jakiś 7 może 8 w kolejce do startu. Wygląda to mniej więcej tak, że jeden samolot startuje, dwa lądują (na tym jednym pasie!). Opóźnienia wynikły z burz nad Europą, ponoć :) W końcu to nasz samolot ma startować! Minęło kolejne 30 minut. Wjeżdżamy na pas startowy, kołujemy, kołujemy, kołujemy.... I już wiem, ze nic się nie wydarzy, samolot już powinien wznosic się w górę, a my kołujemy. Nagle skręcamy, a kapitan informuje nas, że silniki chodziły zbyt długo, a paliwa nie starczy na lot do Poznania! Wracamy więc na płytę, otwierają się drzwi, czekamy na obsługę i tankowanie. Wylatujemy godzinę później. Jakie szczęście, że miałam kanapkę w torbie, bo chyba umarłabym z głodu! W domu miałam być ok 19, a byłam po 24. Na szczęście wróciłam cała i zdrowa :) 

Kolejka za nami do startu!









Tym sposobem kolejny cel osiągnięty!









niedziela, 26 czerwca 2016

Przemówienie podczas Absolutorium

Wczoraj odbyło się Absolutorium w GSW Milenium w trakcie którego miałam przyjemność wygłosić przemówienie w imieniu absolwentów. Poziom stresu niewyobrażalny, jednak kolejne doświadczenie zdobyte, a lęk okiełznany :) Dzisiaj obejrzałam sobie nagranie i myślę, że nie było tak źle, jak wydawało mi się stojąc za amboną :)

Zebraliśmy się dzisiaj, by zakończyć pewien etap w naszym życiu. Część z nas związana była z tą uczelnią przez ostatnie pięć lat, część tylko przez dwa. Dla każdego jednak ostatnie dwa lata były okresem wytężonej nauki, ścierania się osobistych poglądów z teorią naukową i często przekraczania własnych granic możliwości. Godziny spędzone w murach uczelni w trakcie wykładów, nieprzespane noce w trakcie sesji egzaminacyjnej, porażki, z którymi przyszło się nam zmierzyć i sukcesy, od których rozpierała nas duma. To wszystko przeplatało się z naszym życiem codziennym, pracą, rodziną. Kiedy w październiku mury tej auli wypełnią się ponownie hymnem Gaudeamus nas już tu nie będzie, jednak wierzę, że wszyscy będziemy wspominać lata tu spędzone z lekką tęsknotą i uśmiechem na ustach.
Zebraliśmy się tutaj, żeby się pożegnać, ale przede wszystkim podziękować za naszą edukację. Dziękujemy władzom uczelni za ich nowatorskie podejście do edukacji,  za to, że byliśmy świadkami dużych zmian w funkcjonowaniu uczelni. Dziękujemy wszystkim wykładowcom za ich trud włożony w przekazywanie nam wiedzy i starania, by ten przekaz był ciekawy, a to, czego nauczymy się w trakcie zajęć było możliwie jak najlepiej wykorzystane w praktyce. Dziękujemy wszystkim pracownikom dziekanatu za wsparcie i dobre słowo. Dziękujemy Paniom w kwesturze, za wyrozumiałość w trakcie składania wniosków stypendialnych. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym ta uczelnia funkcjonuje, a my mogliśmy kształcić się na najwyższym poziomie.
Drogie Koleżanki i Koledzy, absolwenci pedagogiki i zarządzania!
Dzisiaj rozpoczynamy nowy etap w życiu. Stajemy się odpowiedzialni nie tylko za siebie, nie tylko za dyplom, który odbieramy, ale przede wszystkim stajemy się odpowiedzialni wobec wszystkich dzieci, młodzieży i ich rodziców, wobec wszystkich ludzi z którymi przyjdzie nam pracować, wobec wszystkich możliwości, jakie postawi przed nami życie. Dzisiaj stajemy się odpowiedzialni, dlatego stawmy czoło wyzwaniom, jakie niosą za sobą nasze nowe zawody. Zmierzmy się z tym nowym wyzwaniem najlepiej, jak to tylko możliwe. Pracujmy z misją niesienia pomocy tam, gdzie jest ona potrzebna. A nade wszystko pamiętajmy:  to, kim się stajesz, jest ważniejsze od tego, co osiągasz... Idźmy przez życie z uniesioną do góry głową, pamiętając przy tym, by swoją postawą i zachowaniem wciąż potwierdzać świetność tego dyplomu i reprezentować najwyższy poziom naszej uczelni.
Dzisiaj zaczynamy nowe życie, jednak jak powiedział Winston Churchil: „to nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku.”

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Kolejny cel...


...osiągnięty i zniknął z listy moich celów, a zaistniał na liście osiągnięć.

 W ubiegły piątek obroniłam tytuł mgr. I wiecie co? Smutno mi. Niby radość duża, bo obronienie się z wyróżnieniem do łatwych nie należy, jednak pojawiła się pustka, bo jednak jakiś etap mam za sobą. Ostatnie pięć lat mojego życia były nieustanną zmianą. Z osoby, która nie miała żadnych celów, żadnych ambicji, stałam się kimś, kto chce pracować z innymi ludźmi nad ich celami. Odkryłam w sobie potencjał, a co najważniejsze - pasję do pracy z drugim człowiekiem. Dzisiaj jestem magistrem pedagogiki, psychopedagogiem, oligofrenopedagogiem.

 Nieustannie pracuję nad własnym rozwojem osobistym, biorąc udział w szkoleniach wyjazdowych, online, czytając książki rozwojowe. Tak mi to weszło w krew, że dzień przed obroną, zamiast się uczyć, słuchałam szkolenia na którym mi bardzo zależało. :) Na 3 roku licencjatu skończyłam 1 stopień szkolenia terapii w nurcie TSR. To i coaching fascynuje mnie najbardziej, dlatego zdecydowałam, że do pełni szczęścia brakuje mi pełni TSR :) Chcę specjalizować się w terapii :) Wiem, że będę w tym dobra :) Najpóźniej w lutym rozpocznę 2 stopień, a wraz z nim cały proces certyfikacji. Nowe cele pojawiły się niezwykle szybko i cieszę się z tego. Na razie chcę zająć się blogiem, pisaniem na nim, prowadzeniem funpage na fb. Oczywiście, w marcu szykuje się kolejna edycja MMI - to już w moim życiu punkt obowiązkowy do końca moich dni :) Przypominam: MMI zmienia życie. Na lepsze! 

Dzisiaj tak krótko, ale jeżeli jest coś, o czym chcielibyście przeczytać, to proszę pisać :)
Dzisiaj jestem wdzięczna za dzień bez nadmiaru obowiązków.
Jestem wdzięczna za świetny wyjazd do Poznania.
Jestem wdzięczna za lekcje, które odbieram nieustannie od świata.
Jestem wdzięczna możliwości, jakie dostaję.
Jestem wdzięczna za szanse, które wciąż widzę.
Jestem wdzięczna...

środa, 1 czerwca 2016

C.d. wdzięczności...


Dlaczego tak bardzo ważne jest, by wyciągać wnioski z postaw ludzi, którzy nas denerwują? Nie wiem jak wy, ale w swoim życiu spotkałam kilka takich osób, które nieziemsko zaszły mi za skórę. Patrząc na wszystko racjonalnie, nie było żadnego, najmniejszego powodu, by emocje, które we mnie wzbudzały były racjonalne. Nie obrażały mnie, nie robiły krzywdy ani mnie, ani moim bliskim. Jednak przy każdym kontakcie, nawet tym telefonicznym, osoby te doprowadzały mnie do szewskiej pasji, paranoi, czy niewytłumaczalnej wręcz wściekłości. To, co ja robiłam, to pozwalałam trwać tym uczuciom, które powodowały, że zatapiałam się w negatywności całego świata. 

Tak..., tak właśnie robiłam.

Kilka lat temu przeczytałam o mechanizmie projekcji. Mechanizm ten jest niczym innym, jak przypisywaniem innym osobom swoich własnych, negatywnych cech, które z jakiegoś powodu zostały wyparte z naszej świadomości i "mieszkają" w podświadomości. To taka część naszego "JA", która została przez nas wyparta, ale jakaś jej część odzwierciedla się w innych ludziach, których spotykamy.


Nie spotykamy ludzi przez przypadek. Przecinają naszą drogę z określonego powodu.

Co z tego, że przeczytałam, dołożyłam jakąś nową informację do mojej głowy, jak totalnie nic z tym nie zrobiłam. Jakiś czas temu jedna ze znanych mi kobiet, która zawsze mnie irytowała, zaczęła doprowadzać mnie do istnego szału. Do tego stopnia, że o niczym innym nie byłam w stanie myśleć. Wciąż opowiadałam o absurdach, jakie od niej usłyszałam, o niefajnym ocenianiu innych. Parę razy, przy okazji takiego opowiadania rzuciłam mimo chodem, że muszę to w końcu przepracować. I oczywiście, nic z tym nie robiłam. W końcu, przy kolejnej takiej sytuacji, kiedy wylewałam żale na TĄ kobietę i oczywiście odruchowo już rzuciłam tekstem "muszę to przepracować!", usłyszałam takie drwiące "to w końcu to przepracuj! Uparłaś się na nią!" Wiecie, dla mnie był to taki moment zatrzymania, jakby mi ktoś mocno w głowę zdzielił, a ja nie mogłam wyjść ze zdziwienia, jak w ogóle mógł się odważyć! Do mnie z takim tekstem? No wiecie!!! Oburzenie trwające kilka minut przerodziło się w szybką autorefleksję: no tak, znowu dużo gadam, a mało robię!!! Zaczęłam więc analizować różne sytuacje, różne rozmowy, wydarzenia. Nie od razu, trochę czasu mi to zajęło, ale było warto, bo wiecie co? Znalazłam coś, co wyparłam i widziałam w tej kobiecie! Jakie było moje zdziwienie, gdy poskładałam wszystkie klocki do kupy. 
Nie powiem Wam dzisiaj, o jaką cechę chodzi, nie mam jeszcze na tyle odwagi, by poczynić takie wzywania, ale kto wie, może wkrótce to się zmieni, bo nie ukrywam, że pisanie o własnych doświadczeniach jest pewną formą autoterapii.

Wniosek jednak jest jeden: 
zauważaj, co denerwuje Cię w innych ludziach i poszukaj tej cechy w sobie! Odnalezienie jej daje niewypowiedzianą ulgę. 
Relacje z taką osobą zmieniają się diametralnie, nie mam absolutnie potrzeby dalszego kontaktu z tą kobietą, a jeżeli już ją widzę, czy spotkam, nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Tak więc, zadanie zostało wykonane, teraz jestem wdzięczna za to, że było mi dane poznać ją i odnaleźć w niej kawałek siebie, po to, bym mogła pracować nad sobą w jeszcze pełniejszym wymiarze, bo myślę, że nie ma nic straszniejszego od głowy przeładowanej informacjami i wiedzą,
z której w ogóle się nie korzysta.

Przypominam o wyzwaniu: przez 5 dni na kartce zapisz 10 rzeczy za które jesteś wdzięczny/wdzięczna :)

Dzisiaj jestem wdzięczna za deszcz, który pozwala rosnąć roślinom na moim ogródku,
Jestem wdzięczna za moje dzieci, które są niebywale grzeczne i samowystarczalne i pozwalają mi się uczyć
Jestem wdzięczna za dzisiejszą rozmowę 
Jestem wdzięczna za chęci do napisania tego posta, mimo potwornego zmęczenia
Jestem wdzięczna za ludzi których spotykam każdego dnia
Jestem wdzięczna za to, że już za dwa dni będę wolna
Jestem wdzięczna za lekcje jakie otrzymuję od życia
Jestem wdzięczna za to, że trawa znowu robi się zielona
Jestem wdzięczna za lody na Dzień Dziecka
Jestem wdzięczna za...

wtorek, 31 maja 2016

Dziękuj...

Okazywanie wdzięczności jest znacznie trudniejsze, niż pozornie się wydaje. Każdego dnia mamy tysiące okazji do tego by marudzić, oceniać innych i krytykować to co widzimy. Wytykamy błędy innych, jednym słowem robimy bardzo dużo niefajnych rzeczy, które w naszym mniemaniu postawią nas ponad tym człowiekiem, pozwolą myśleć, że jesteśmy lepsi. Czyż nie? Pewnie zaraz pomyślisz, że Ciebie to nie dotyczy, ale bardzo proszę teraz o jedno: szczerość z samym sobą! Zwróć uwagę, jak często krytykujesz (chociażby polityków, szkołę Twojego dziecka, księdza z parafii, sąsiada, siostrę, rodziców itp.). Zauważ to, jakim językiem operujesz? Czy jest to język wdzięczności? Język miłości? Język porozumienia? Bądź ze sobą szczery - chociaż to też bardzo trudne.

A teraz zastanów się jak często jesteś wdzięczny? Jak często używasz słowa dziękuję pamiętając o jego prawdziwym znaczeniu? Słowo "dziękuje" ma w sobie moc. Potrafi topić bryły lodu i przenosić nas na inny wymiar rzeczywistości. 

Jednym z najgłębszych doświadczeń jakie przeżyłam w życiu, to powiedzenie osobie, która atakując mnie słowami i zadając mi tym samym ból "dziękuję, że mi to mówisz". Było to niezwykle trudne, ale w ramach eksperymentu stwierdziłam, że spróbuję. I stało się: osobę po przeciwnej stronie zatkało! Przerwałam tym samym łańcuch słownego znęcania się nade mną. Chociaż sam efekt końcowy był zadowalający, to jednak samo wypowiedzenie tych słów było dla mnie niezmiernie trudne. Teraz po czasie przychodzą mi znacznie łatwiej, ale wciąż muszę być uważna na to, żeby o nich pamiętać. Tak łatwo wrócić na stare tory i zacząć oceniać. Wiecie jaki jest efekt mojej zmiany? 

Zmiany, w myśl której nie krytykuję, nie oceniam, nie wytykam? Są w moim otoczeniu osoby(na szczęście coraz ich mniej, bo sami odchodzą), z którymi nie mam o czym rozmawiać! Tak! Skoro nie podejmuję tematów z "zakazanej listy :D" to nie mam o czym rozmawiać! Dla mnie jest to wskazówka, że idę dobrą drogą, bo nie potrzebuje w swoim otoczeniu tak negatywnych i nieszczęśliwych ludzi. TAK! NIESZCZĘŚLIWYCH! Uważam, że ludzie, którzy nie są w stanie wskazać w drugiej osobie jednego małego zasobu i skupiają się tylko na negatywach muszą wieść niezwykle smutne i nieszczęśliwe życie. 

Jeżeli ten tekst w jakiś sposób Ciebie dotknął, uraził, to nie uciekaj stąd, tylko zastanów się, dlaczego tak się dzieje? 

Co takiego wprawiło Cię w niefajny nastrój? 

Jak czujesz się, kiedy czytasz poszczególne zdania? 

Jeśli chcesz się ze mną tym podzielić, to zapraszam!

 Możemy wspólnie zastanowić się nad tym!


Następny post będzie kontynuacją tego tematu, jednak już dzisiaj zapraszam Cię do podjęcia pewnego wyzwania:

Przez najbliższe 5 dni, codziennie przed zaśnięciem weź kartkę i napisz na niej 10 rzeczy z danego dnia, za które jesteś wdzięczny!  
TYLKO 10 RZECZY!

Wydaje się łatwe? Zobaczymy?

Zapraszam też na moją stronę na fb! https://www.facebook.com/rozwojowyblog/


:)

poniedziałek, 30 maja 2016

Odliczam już...

... dni do obrony, a w głowie tyle nowych pomysłów, że skupić się nie mogę na tym co najważniejsze. Plany mam poważne i wierzę, że wszystkie zrealizuję. Ale o szczegółach na razie cicho, po 3 czerwca przysiądę, wszystko spisze, przeanalizuję, a potem będę mogła się chwalić. To co idzie mi rewelacyjnie i już jest moim nowym nawykiem to codzienne przepisywanie swoich celów! Pomysł nie mój, tylko Briana Trecy'ego. Codziennie rano siadam i przepisuję całą listę moich celów. Kilka z nich sięga aż 2018 roku! Przepisywanie ma dać sygnał mojej podświadomości, że ma wziąć się do roboty i zacząć realizować moje pragnienia. jednym z celów, marzeń właściwie, o którym już tu pisałam były buty! Wklejałam zdjęcie, można cofnąć się kilka postów niżej. Marzenie to spełniło się szybciej niż myślałam, bo jeszcze w kwietniu! 1 maja mój syn miał 1 Komunię Świętą i te właśnie buty uświetniły mój strój :) Tylko czasu zabrakło, by o tym napisać :)
A oto dowód:

I tak to się właśnie robi! Spełnia się swoje marzenia, a nie czeka, aż spadną z drzewa :)

poniedziałek, 23 maja 2016

Prawie mgr...

...albo w końcu przechwalę :) Oddałam w niedzielę moją pracę mgr. Oczywiście ostatni termin, ale promotor zaliczył na 5+ !!! Cieszę się jak dziecko, ale przede mną jeszcze egzamin dyplomowy 3 czerwca o 13! Kto może, to niech trzyma kciuki. Przygotowuję się do tego egzaminu, ale jestem już mocno zmęczona, a z drugiej strony mam tyle pomysłów na różne projekty, że nie mogę się na niczym skupić. Jedno jest pewne: MMI zmienia życie. W końcu wiem, co chcę robić, jak to robić i po co to robić. Wcześniej maiłam full pomysłów, ale nie umiałam podjąć decyzji, który jest mój najważniejszy! Dzisiaj wiem i wszystko układa się w jedną całość!W marcu 2017 najprawdopodobniej będzie kolejna edycja, ja się wybieram!!!

wtorek, 5 kwietnia 2016

Gratuluj sobie za wszystkie drobiazgi!

Tak, dzisiaj świętuję, gratuluję sobie i nie wiem co jeszcze napisać! Pokonałam swój lęk i poszło całkiem dobrze! Cała sprawa zakończona sukcesem! Nie mogę niestety napisać o co chodzi, ale wszelkie gratulacje dzisiaj wskazane i to bardzo. Możecie mi wierzyć, że to kolejny kamień milowy!!! Wszystko według tego wzoru: MYŚLI + UCZUCIA + DZIAŁANIE  = REZULTATY

I to właśnie zadziałało!  O szczegółach za parę  miesięcy!

Nie dokończyłam wczorajszego posta, nawet nie pamiętam co mnie wybiło :(

Działanie pomimo to coś, co zwłaszcza przy problemie jaki sama prezentuję jest mega wyzwaniem. Pomimo oznacza dla mnie przede wszystkim dużą uważność, by pamiętać o tym, że to co zaczynam to kończę! nadal pracuję nad nowym nawykiem i co zauważyłam, co wyłania się na pierwszy plan to to, że jesli coś zawalam, to najczęściej tak mam zajętą głowę różnymi innymi sprawami, że nie pamiętam, że nad tym pracuję. TAK wiem jak to brzmi, ale taka jest prawda. W głowie 1000 problemów do rozwiązania, jestem w trakcie badań do mgr, mam całą masę zaliczeń, prac kontrolnych itp, a przed sobą tylko 2 zjazdy. Dodatkowo 1 maja syn przystępuje do 1 Komunii Św., więc to też zajmuje zarówno moją głowę, jak i mój czas. Dlatego właśnie postanowiłam dołożyć sobie do wszystkich ćwiczeń po MMI jeszcze jedno. Ale najpierw co to jest uważność:  "Uważność to świadomość (...) teraźniejszego doświadczenia i jego akceptacja - to właśnie jest bicie jej serca, (...)."* Ważny jest tzw. trójkąt stanów wewnętrznych na który składają się następujące stany:
  1. "Świadomość siebie i świata,
  2. Życie teraźniejszością i 
  3. Akceptacja twojej sytuacji (która, o dziwo, jest katalizatorem pozytywnych zmian)."*

* S.Parker, Minuta uważności, s.7.

Zaczynam pracować z w/w książką. Składa się ona z krótkich rozdziałów, zwykle pół strony zakończone afirmacją, która właśnie staje się moim nowym ćwiczeniem. Muszę zatrzymać gonitwę myśli w głowie i trochę zwolnić, by nie przytłoczyć samej siebie. :)

czwartek, 31 marca 2016

Spadek energii....

Dopadł mnie potężny spadek energii. Pewnie jest to normalne, od seminarium minął ponad tydzień. Przysiadłam wczoraj i dzisiaj mocno do mojej pracy magisterki i odezwały się demony: znowu na ostatnią chwilę, ten miesiąc będzie trudny, czy zdążysz na czas, za dużo masz na głowie.... Wymieniać bym mogła, ale czy warto? Wiecie jakie emocje się kryją za takimi myślami, więc trzeba się ich pozbyć. Zapytałam więc samą siebie, czy ten lęk jest mi potrzebny i po co? I tu zaskoczenie, odpowiedź w mojej głowie: "przecież w stresie lepiej pracujesz, szybciej ci to wszystko idzie!" Hmm, coś w tym jest myślę: pracę licencjacką napisałam w majowy, długi weekend i jeszcze ognisko z najbliższymi zaliczyłam! No w wymówkach to ja jestem dobra! Samej mi się śmiać z siebie zachciało. Ale pytam siebie dalej: czy mimo tego, że w stresie lepiej pracuję i szybciej, to czy chcę czuć ten lęk i przygnębienie? NIE! I co z tym dalej? Co mogę zrobić, by się tego lęku pozbyć? Hmmm... może ułożę jakiś plan? Może :) Ale w tej chwili pojawiła się myśl, by zajrzeć do książki "Potęga podświadomości" Josepha Murphy. Otwieram spontanicznie, a tam zaznaczony wcześniej fragment: "Moja podświadomość zna rozwiązanie. Zaraz zareaguje na moje wezwanie. Z całego serca dziękuję za to, że jej bezgraniczna mądrość poddaje mi najlepsze rozwiązanie. Moje niewzruszone przekonanie wyzwala nieskończenie skuteczną moc mojej podświadomości. Cieszę się i dziękuję."
No, to już jestem spokojna :)

Wczoraj wydarzyło się też coś, co wprawiło mnie w osłupienie :) Pozytywne! Będąc w sklepie obuwniczym po trampki dla młodszego syna zobaczyłam pewne piękne buty! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! W pośpiechu spojrzałam na cenę (319zł) i jak szalona zaczęłam szukać mojego rozmiary. Nie było :( Spisałam sobie do telefonu nazwę firmy i wyszłam. Dopiero po chwili uderzyło mnie, że nie onieśmieliła mnie cena! Zazwyczaj intuicyjnie wyczuwałam drogie rzeczy, sklepy itp. i omijałam szerokim łukiem! Mówiłam, że mnie na nie.....  No wiecie co :D To jednak działa! Może nie od razu, ale kupię je, jak pewne konto się zapełni :D
A oto one:

( https://www.eobuwie.com.pl/polbuty-carinii-b3465-samuel-04.html )

Piękne prawda? I będą moje!!!
Deklaracja na dziś: "Mam piękne, nowe buty!"

środa, 30 marca 2016

Pokonaj swój lęk

Świąteczny nastrój i lenistwo odeszło bezpowrotnie, czas na to, co trzeba zrobić, by iśc do przodu. Na dzisiaj zaplanowałam sobie proces uwalniania się z negatywnych emocji związanych ze sprzedażą. Dużo ich jest, bo kiedyś pracowałam w ubezpieczeniach i narobiło to w moim życiu dużo szkód, również finansowych. Większość przekonań nad którymi pracowałam w trackie MMI zostało pozytywnie zmienione, jednak przekonanie "nie lubię sprzedawać ani niczego promować" siedzi we mnie jak stal. Rozprawię się dzisiaj z tym przekonaniem, zobaczymy z jakim efektem :)
To było wczoraj...

...a dzisiaj? Myślę o możliwości jakie niesie za sobą sprzedaż i nic. Nie ma w dołku strachu :) Jest dobrze! Kolejny krok pokonany, kolejna zmiana wprowadzona w życie :)



A teraz wracam do tego co zaczęłam w październiku 2015r.: MOJEJ PRACY MAGISTERSKIEJ!

Moja deklaracja na dzisiaj: "Kończę to co zaczynam."