Zakochana w rozwoju osobistym

Zakochana w rozwoju osobistym

czwartek, 31 marca 2016

Spadek energii....

Dopadł mnie potężny spadek energii. Pewnie jest to normalne, od seminarium minął ponad tydzień. Przysiadłam wczoraj i dzisiaj mocno do mojej pracy magisterki i odezwały się demony: znowu na ostatnią chwilę, ten miesiąc będzie trudny, czy zdążysz na czas, za dużo masz na głowie.... Wymieniać bym mogła, ale czy warto? Wiecie jakie emocje się kryją za takimi myślami, więc trzeba się ich pozbyć. Zapytałam więc samą siebie, czy ten lęk jest mi potrzebny i po co? I tu zaskoczenie, odpowiedź w mojej głowie: "przecież w stresie lepiej pracujesz, szybciej ci to wszystko idzie!" Hmm, coś w tym jest myślę: pracę licencjacką napisałam w majowy, długi weekend i jeszcze ognisko z najbliższymi zaliczyłam! No w wymówkach to ja jestem dobra! Samej mi się śmiać z siebie zachciało. Ale pytam siebie dalej: czy mimo tego, że w stresie lepiej pracuję i szybciej, to czy chcę czuć ten lęk i przygnębienie? NIE! I co z tym dalej? Co mogę zrobić, by się tego lęku pozbyć? Hmmm... może ułożę jakiś plan? Może :) Ale w tej chwili pojawiła się myśl, by zajrzeć do książki "Potęga podświadomości" Josepha Murphy. Otwieram spontanicznie, a tam zaznaczony wcześniej fragment: "Moja podświadomość zna rozwiązanie. Zaraz zareaguje na moje wezwanie. Z całego serca dziękuję za to, że jej bezgraniczna mądrość poddaje mi najlepsze rozwiązanie. Moje niewzruszone przekonanie wyzwala nieskończenie skuteczną moc mojej podświadomości. Cieszę się i dziękuję."
No, to już jestem spokojna :)

Wczoraj wydarzyło się też coś, co wprawiło mnie w osłupienie :) Pozytywne! Będąc w sklepie obuwniczym po trampki dla młodszego syna zobaczyłam pewne piękne buty! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! W pośpiechu spojrzałam na cenę (319zł) i jak szalona zaczęłam szukać mojego rozmiary. Nie było :( Spisałam sobie do telefonu nazwę firmy i wyszłam. Dopiero po chwili uderzyło mnie, że nie onieśmieliła mnie cena! Zazwyczaj intuicyjnie wyczuwałam drogie rzeczy, sklepy itp. i omijałam szerokim łukiem! Mówiłam, że mnie na nie.....  No wiecie co :D To jednak działa! Może nie od razu, ale kupię je, jak pewne konto się zapełni :D
A oto one:

( https://www.eobuwie.com.pl/polbuty-carinii-b3465-samuel-04.html )

Piękne prawda? I będą moje!!!
Deklaracja na dziś: "Mam piękne, nowe buty!"

środa, 30 marca 2016

Pokonaj swój lęk

Świąteczny nastrój i lenistwo odeszło bezpowrotnie, czas na to, co trzeba zrobić, by iśc do przodu. Na dzisiaj zaplanowałam sobie proces uwalniania się z negatywnych emocji związanych ze sprzedażą. Dużo ich jest, bo kiedyś pracowałam w ubezpieczeniach i narobiło to w moim życiu dużo szkód, również finansowych. Większość przekonań nad którymi pracowałam w trackie MMI zostało pozytywnie zmienione, jednak przekonanie "nie lubię sprzedawać ani niczego promować" siedzi we mnie jak stal. Rozprawię się dzisiaj z tym przekonaniem, zobaczymy z jakim efektem :)
To było wczoraj...

...a dzisiaj? Myślę o możliwości jakie niesie za sobą sprzedaż i nic. Nie ma w dołku strachu :) Jest dobrze! Kolejny krok pokonany, kolejna zmiana wprowadzona w życie :)



A teraz wracam do tego co zaczęłam w październiku 2015r.: MOJEJ PRACY MAGISTERSKIEJ!

Moja deklaracja na dzisiaj: "Kończę to co zaczynam."

sobota, 26 marca 2016

Świątecznie....




Z okazji Świąt, bez względu na to, czy je obchodzisz, czy też nie, 
czy wierzysz w Boga, Wszechświat, 
czy Matkę Ziemię,
życzę Tobie drogi czytelniku, 
byś nieustannie wychodził ze 
strefy swojego komfortu.
Poszerzaj ją, pokonuj swoje lęki!
Sięgaj wciąż wyżej i wyżej!
Mierz tak wysoko, jak tylko jesteś w stanie sobie wyobrazić!
Kochaj ludzi, zwierzęta i przyrodę,
dawaj, dziel się i pamiętaj o słabszych!
..., bo wszystko co dajesz wróci do Ciebie!

Niech miłość i obfitość będzie z Tobą!





czwartek, 24 marca 2016

Dzień 4 nowego życia...

Jestem zmęczona zmienianiem się. Za każdym razem jak coś robię i normalnie przerwałabym by odpocząć, pójść gdzieś, zadzwonić do koleżanki, czy coś jeszcze (w głowie mam 1000 wymówek) powraca do mnie głosy Marcusa: "jak robisz cokolwiek, tak robisz wszystko!" No więc wracam, robię co zaczęłam i kończę. Jestem z siebie dumna, ale też zmęczona. W tej chwili jest 19.27, a ja padam i najchętniej weszłabym już do łóżka. Mam jeszcze coś w  planie, więc chcę się z niego wywiązać :)
Ale o czymś innym chciałam...
O finansach dzisiaj chciałam napisać :) Planując świąteczne zakupy zdałam sobie sprawę, że mam stanowczo za mało kasy na koncie! I nie starczy na wszystko! I wróciły wszystkie złe myśli i to uczucie strachu. Na to przypomniałam sobie inne słowa z seminarium, kiedy to omawiany był słoik zabawy: "jak cię ktoś zaprosi na kolację, a na koncie zabawy jest zero, to nie idziesz!" Więc stwierdziłam, że muszę zrobić święta z tego co mam! I tym sposobem zrezygnowałam ze zrobienia pasztetu, 1 placka i zakupu kilku pierdoł do ozdoby mieszkania. Rozpisałam wszystko na dużej kartce, to co miałam zrobić, a potem to co zrobię w rzeczywistości. I wiecie co się okazało? Że wcale ten pasztet nie jest mi do niczego potrzebny, bo:
  1. Pierwsze święto spędzamy u teściów, a teściowa robi najlepszy pasztet,
  2. Drugie święto spędzamy u moich rodziców, a moja mama też robi pasztet!

I takim oto sposobem zaoszczędziłam kilkadziesiąt złotych, no bo do pasztetu to i sos tatarski potrzebny, a i z żurawiną jest dobry itp. itd. Jedynym rozczarowaniem jest fakt, że nie będzie mojego sernika, a to ponoć już tradycja w naszym domu :)
Jak już podjęłam decyzję, że nie pożyczam od nikogo kasy, ani też nie robię zakupów na tzw. "krechę" ( a mam taką możliwość, bo mam sklep w rodzinie :) ) poczułam dużą ulgę i zapanował we mnie spokój. Tak przecież wciąż miałabym w sobie lęk, bo przecież z czegoś trzeba byłoby oddać po świętach i powstałoby w moim życiu kolejne błędne koło.
Jestem z siebie dumna :)
A w ogóle to "jestem otwarta na wszelką obfitość w moim życiu"

:)

wtorek, 22 marca 2016

Nowe życie...

Wczoraj był pierwszy dzień mojego nowego życia. Mam wrażenie, że w sumie nie nowego, co w ogóle ŻYCIA, bo to co było wcześniej to była zwykła egzystencja. W niedzielę w nocy wróciłam z Warszawy, z seminarium Umysł Milionera, które prowadzone było przez Marcusa de Maria. Tam postanowiłam, że już nic nie będzie takie jak zawsze, zmieniam się, zmieniam swoje nawyki. Wiecie oczywiście, że łatwo napisać, gorzej wykonać, jednak ja zmieniam swój pogląd na tą sprawę i od dzisiaj "WSZYSTKO CO ROBIĘ JEST ŁATWE, PRZYJEMNE I ZAMIENIA SIĘ W OBFITOŚĆ". Tak więc kilka przykładów na to gdzie wprowadzam zmiany i jak to robię:

1. "ZACZYNAM I NIE KOŃCZĘ"

Od jakiegoś czasu prowadzę obserwację samej siebie i widzę, że jaki mam pogląd, takie zbieram doświadczenia. Zaczynam i nie kończę jest jednym z bardziej kluczowych w moim życiu, gdyż mam na to wiele przykładów.Pierwszy biznes 13 lat temu: było fajnie przez chwilę, potem zrobiło się nieciekawie, więc szybko się z tego wycofałam, pozostawiając po sobie długi. Nie zawalczyłam o to, zbyt długo odkładałam sprawy na bok, a jak było za późno, to stwierdziłam, że to w sumie, nie to, to mnie nie kręci.
JAK CHCĘ NAD TYM PRACOWAĆ?
Sytuacja z wczoraj: jeszcze na seminarium podjęłam decyzję (pod wpływem mojej torebki, w której nic nie mogłam znaleźć przez całe seminarium), że muszę zrobić porządek w życiu, a zacznę od swojego mieszkania, garderoby i biurka - bo wciąż wszystkiego szukam! rano wchodząc po ciuchy do garderoby stwierdzam, że od tego zacznę. Godzina pracy, przeglądania niepotrzebnych ciuchów, wywalania ich na stertę na korytarzu. Na koniec zamiotłam śmieci, omiotłam wzrokiem i stwierdziłam, że jest świetnie. :) Przebiłam się (przez stertę ciuchów leżących na korytarzu) do łazienki, wstawiłam pranie z wyjazdu + to co znalazłam w garderobie i poszłam zadowolona do pokoju, by wygłosić deklaracje. Potem usiadłam do laptopa i zaczęłam coś tam robić, a tu nagle głos w głowie: "i co, posprzątałaś w garderobie i jesteś milionerką? Hahaha" I w tej chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam: zostawiłam tak jak zawsze stertę ciuchów na podłodze, bo jak przyjedzie mąż, to spakuje to w worki!!! O shit! Czyli nie skończyłam!  I biegiem do sterty, żeby to wszystko spakować.  Pierwsze doświadczenie za mną: ZACZYNAM I KOŃCZĘ!

Moje nowe motto brzmi: "WSZYSTKO CO ROBIĘ JEST ŁATWE, PRZYJEMNE I ZMIENIA SIĘ W OBFITOŚĆ".

2. Sytuacja z dziś: wyjazd do szkoły syna na świąteczne śniadanie. Zawsze robiłam wszystko, żeby się z tego typu imprez wymiksować, bo JA JESTEM NIEŚMIAŁA, CIĘŻKO NAWIĄZUJĘ KONTAKTY Z LUDŹMI itp. Pierwsza myśl: nie jadę, coś wymyślę. Jednak nie wierzę w ani jedno słowo, które słyszę w swojej głowie (a było tam mnóstwo wymówek) to analizuję sytuację: tak, na Boże Narodzenie nie byłam, jak teraz nie będę, to niezbyt dobrze to będzie o mnie świadczyło. Jak z tym będę się czuła? No źle, bo syn będzie sam. Więc piekę szybko muffiny, ubieram się w najlepsze ciuchy (by czuć się najlepiej) i jadę. Śniadanie jest wspaniałe, rozmawiam z ludźmi, jest bardzo przyjemnie. I mam nowe doświadczenie: LUDZIE MNIE NIE POGRYZĄ. Co dziwne, wchodząc do szkoły nie czuję lęku i obaw, to chyba efekt przesiadania się na każdej przerwie na inne miejsce. Muszę Wam to napisać, że dla mnie to był koszmar! Coś strasznego, przekraczałam swoje granice w każdej minucie pierwszego dnia. Zbierały mi się łzy, jak przerwa dobiegała końca. Drugiego dnia było już trochę łatwiej, gdy usiadłam, przedstawiłam się i cisza z mojej strony. 3 dzień to przełom, swobodnie rozmawiałam z osobami, które siadały koło mnie, nie miałam tego strasznego uczucia w trakcie ćwiczeń, że ktoś mnie wyśmieje, jak o czymś opowiem. I dzisiaj w szkole zwyczajnie się nie bałam! Sukces!!!


Co jeszcze udało mi się zrobić?
Założyłam nowe konto bankowe, utworzyłam subkonta, przelałam SOBIE wynagrodzenie i dzisiaj rozdzielę te pieniądze na poszczególne subkonta.
Zaczęłam już intensywnie pracować nad projektem, który zrodził mi się w głowie  w trakcie seminarium.
Afirmuję.
Uśmiecham się do siebie i moich bliskich.
Mówię "dziękuję, ze mi to mówisz" jeśli jest taka potrzeba.
Czuję się bogatą!!!

Jestem tu po to, by brać najlepsze co ma ten świat i dawać najlepsze, co mogę dać!











czwartek, 10 marca 2016

Nowe marzenia...

w mej głowie się rodzą. W ostatni wtorek poleciałam do Szwecji. Tak na kawę z okazji dnia kobiet. Prezent urodzinowy, najlepszy na świcie. I pokochałam to! Lot samolotem - mój pierwszy raz!!! - rewelacja! Jeszcze mam gęsią skórkę :) Pan sąsiad z siedzenia obok, uhm.... długo będę wspominać :D Same miasteczko Nykoping urocze, mimo, że rano był tylko 1*C i troszkę mnie wymroziło. Ludzie przemili, zatrzymują się przed przejściem dla pieszych jak człowiek jest 2 metry przed nim :D O 15 byłam już w domu, wylot z Poznania o 6 rano. Szaleństwo, ale jakie miłe! I pokochałam to i zrodził się nowy plan, by zacząc podróżować. Nigdzie daleko, o tropikach na razie nie marzę, ale już jest plan, że jesienią lecimy do Mediolanu (na razie ważne, by wylot był z Poznania, bo szybko i taniej), a latem jest plan, by odwiedzić koleżankę ze szkolnych lat w Szkocji. Zobaczymy! Świnka skarbonka z napisem "na Mediolan" już jest i już coś w niej jest :D