Zakochana w rozwoju osobistym

Zakochana w rozwoju osobistym

środa, 30 września 2015

Reaktywność a proaktywność - co wybierasz?

Czytam sobie książkę 7 NAWYKÓW SKUTECZNEGO DZIAŁANIA Stephen'a R. Coveya. Jestem już znacznie dalej, niż fragment o którym chcę napisać, ale tak mną to wstrząsnęło, że od kilku dni nie mogę o tym zapomnieć, a że znam samą siebie, to wiem, że widocznie jest to dla mnie bardzo ważny temat. Temat do przepracowania. Zatrważa mnie jak bardzo byłam uwikłana w reaktywność. Kto choć trochę słyszał na temat reaktywności i proaktywności to wie, że reaktywność to uzależnianie swojego życia od czegoś. Covey pisze tak: "Z natury jesteśmy proaktywni, jeśli zatem nasze życie jest funkcją warunków i uwarunkowań, to dlatego, że przez świadomą lub nieświadomą decyzję lub jej brak wybraliśmy, aby te zjawiska nas kontrolowały. Wybór ten powoduje, że stajemy się reaktywni. Ludzie reaktywni często ulegają wpływom środowiska fizycznego." Jak często mówisz, że dzisiaj pogoda nie taka, zbliża się pełnia księżyca, więc jesteś poddenerwowany? U mnie właściwie każdy dzień był od takich rzeczy/spraw/sytuacji/okoliczności uzależniony. Nie było ważne, co zaplanowałam na następny dzień, jeśli rano wstałam z łóżka, a za oknem było szaro i ponuro, to automatycznie mój nastrój się zmieniał. Byłam w stanie odwołać spotkanie, przeleżeć przedpołudnie w łóżku, zmienić cały grafik, bo dzisiaj akurat pogoda nie taka, więc czuję się źle. Moje ciało oczywiście świetnie wpasowywało się w mój nastrój i myślę, że migreny były na zawołanie. W ostatni poniedziałek nieoczekiwanie dla mnie wylądowałam z moim synem w szpitalu na pilnym zabiegu. Byłam tym zaskoczona, więc gdybym pozwoliła sobie na reakcje wg starego schematu, czyli reaktywności, to jeszcze dzisiaj nie byłabym w stanie nic zrobić, nic napisać, bo moje samopoczucie byłoby straszne. Mniej więcej na granicy załamania nerwowego połączonego z użalaniem się nad swoim losem. Mogłam jednak wybrać opcję proaktywności i tak się stało. Efektem tego są normalnie zaliczone treningi dzisiaj i wczoraj (mimo, ze dopiero wczoraj ok. 14 byliśmy w domu), a historia ze szpitalem jest już historią. Moje samopoczucie, po tym jak odespałam nieprzespaną noc jest rewelacyjne. Czuję się dobrze, wypełniam swoje obowiązki, planuję grafik na październik. Wszystko dlatego, że jestem odpowiedzialna za swoje życie! Jestem odpowiedzialna za siebie! Jestem odpowiedzialna za to co czuję! Jestem odpowiedzialna za to kim jestem! Jestem odpowiedzialna za to, jakim jestem człowiekiem!Ta odpowiedzialność to możliwość wyboru, którą drogą idę i kim jestem. Wybieram proaktywność, bo zbyt długo różne sprawy rządziły moim życiem. Już jakiś czas temu przepracowałam lekcję, z której nauczyłam się, by przestać zwalać winę za wszystko co się dzieje w moim życiu na kogoś. Dzisiejsza lekcja to ciąg dalszy, tylko bardziej głęboki. To jakby olśnienie, taka zapalająca się nagle żarówka nad głową: wybieram bycie proaktywną! A Ty?

wtorek, 15 września 2015

Deklaracja

Dzisiaj chciałabym złożyć Wam pewną deklarację. O niej za chwilkę, najpierw napiszę, po co to robię. Publiczna deklaracja składana jest po to, by jak największa liczba osób dowiedziała się o tym, co zamierzasz zrobić. A to po co? A po to, żeby nie pozostawać ze swoim postanowieniem samemu, bo wiecie, jak przyjdzie gorszy okres, a takie zawsze się zdarzają, to do porządku przywoła Cię fakt, że za dużo osób wie o Twoim postanowieniu. A jak za dużo osób wie, to przecież się nie wycofasz, prawda? Zwłaszcza, że ta nielubiana przez Ciebie Anka o wszystkim wie i będzie miała niezły ubaw, że znowu Ci się nie udało :) Motywujące? Pewnie, że tak. W moim jednak mniemaniu musi być spełniony jeden ważny warunek: cel jak sobie stawiasz, musi być Twój. Twój oznacza, że chcesz zrobić to coś TYLKO DLA SIEBIE! Nie dla męża, kolegi, czy babci. Nie na złość komuś! 
Przykładem może być tzw. odchudzanie! Ileż to razy się za to brałam i nic nie wychodziło. Po latach doszłam do wniosku, że nie robiłam tego dla siebie, tylko dla innych, bo albo motywatorem był jakiś głupi komentarz osoby znajomej, a ja pod jego wpływem wpadałam w szał i stwierdzałam: "to ja ci teraz pokażę, wrrr...", albo chciałam być szczuplejsza dla męża...  Teraz wiem, że jeśli coś robię, to robię to dla siebie, a korzystają z tego tez inne osoby. Wyznaczając cel przemyśl go dokładnie, nie musisz określić go tu i teraz. Spisz na kartce swoje pomysły i odłóż na dzień, dwa. Przeczytaj ponownie,  może urodzą się nowe małe pomysły, które wzbogacą ten jeden. Podziel duży cel na małe. Kiedy wyznaczyłam sobie cel: zmieniam nawyki żywieniowe, dbam o swoje zdrowie, ważę xkg (tyle ile chciałabym ważyć po tym, jak cel zostanie osiągnięty. Nie było :odchudzam się".  Następnie podzieliłam moje cele na mniejsze: najpierw nauczyłam sie jeść 1 i 2 śniadanie. Drugi cel to ćwiczenia fizyczne. 3 cel: biegam 2 km dzinnie - 3x w tygodniu. Wszystko wprowadzałam stopniowo, ale daty wyznaczyłam na początku. Czasem trzeba coś zweryfikować, ale lepiej zrobić to, niż poddać się bez walki.  Cały czas jestem w trakcie realizacji moich małych celów, waga wskazuje 13kg mniej, a z rozmiaru 42 przeszłam na 38 :) Bo wszystko najpierw opisałam :)

Dzisiaj chcę złożyć deklarację, chociaż wiem, że mało Was tu jeszcze.

Deklaracja: MAM WYREMONTOWANĄ KUCHNIĘ NA BOŻE NARODZENIE 2015R. :)
P.S. Remont muszę zrobić w większości sama, z powodu braku środków :D

:) Kciuki mile widziane :)

czwartek, 10 września 2015

Książka która mnie natchnęła...

Kiedy ją przeczytałam pierwszy raz? Nie wiem.
Ile razy ją przeczytałam? Nie wiem.
Po co wciąż do niej sięgam? Bo mam wrażenie, że jest o mnie...

Brida Paulo Coelho

Jest w niej tyle cytatów które kocham, że gdybym miała wybrać jeden: nie jestem w stanie. Dzisiaj chcę Wam przytoczyć kilka z nich, które w pewnym momencie mojego rozwoju były dla mnie kamieniami milowymi:

1. "-Bóg stworzył Legion Swego Lewego Ramienia, żebyśmy stali się lepsi, żebyśmy wiedzieli co uczynić z naszą misją. (...) Ale pozostawił człowiekowi władzę nad jednoczeniem sił ciemności i powoływaniem własnych demonów."

Ten krótki cytat był jak objawienie: wyjaśnił wszystko, o czym wcześniej czytałam, o czym rozmawiałam, o czym słuchałam. Prawo Przyciągania! Niby wiedziałam o nim wszystko, a zarazem po przeczytaniu tego fragmentu jakby wstąpiło na mnie światło! Nie tylko to co dobre jest przez nas kreowane - to co ciemnie, demoniczne dostajemy na własne życzenie.

2. "Ciągle zaczynam i nigdy nie kończę - pomyślała z goryczą. Być może życie to w końcu pojmie i przestanie podsuwać mi okazje. A może, skoro tak łatwo się poddaję, wyczerpałam już wszystkie możliwości, nie postawiwszy nawet pierwszego kroku".

Ile razy ta myśl: "ciągle zaczynam i nigdy nie kończę" zalewała moją głowę i doprowadzała do migreny? Ile razy ta myśl powodowała regres w moim rozwoju? Ile razy......
Takich pytań mogę postawić wiele, ale po co? Z każdego doświadczenia naucz się wyciągać wnioski, czy lekcje. Spytaj samego siebie, czy aby cel, który postawiłeś/postawiłaś sobie nie był za trudny? A może w ogóle nie był realny? A może tak często zawodziłaś samą siebie, swoich bliskich, że sama nie wierzysz, że może być inaczej? Zacznij od małych kroków! Niech wyzwania będą małe - krótkie w czasie, a nagroda wielka! Nie żałuj sobie nagród! Zobaczysz, tak będzie łatwiej, a z czasem zaczniesz zwiększać wyzwania!

A teraz, na koniec najpiękniejszy cytat ze wszystkich przeczytanych przeze mnie książek: 

Całe życie Człowieka na ziemi sprowadza się do poszukiwania Drugiej Połowy. Wydaje się mu, że szuka mądrości, bogactwa, czy władzy, ale to nieprawda, bo wszystko co osiągnie okaże się puste, jeśli nie uda mu się odnaleźć swojej Drugiej Połowy. Z wyjątkiem pewnych istnień pochodzących od Aniołów - którym dla obcowania z Bogiem potrzebna jest samotność - pozostała część ludzkości osiąga jedność z Bogiem tylko wtedy, jeśli choć przez chwilę zdoła się połączyć ze swoją Drugą Połową.

<3 

Co się właściwie wydarzyło?

Ostatni weekend był dziwny. Zastanawiam się, jak inaczej mogłabym to nazwać, jednak "dziwny" to jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy. W sobotnie popołudnie dostałam informację z prośbą o telefon. Z pewnym lękiem oddzwoniłam i zamurowało mnie: dostałam propozycję pracy! Wow! W przeciągu godziny odbieram 2 telefon i okazuje się, że rozmowę mam już umówioną w poniedziałek na 10! Jestem zszokowana, bo w sumie nie aplikowałam na żadne stanowisko. Doceniono moje wysiłki, gdzieś mnie zauważono :) Poziom adrenaliny mam wysoki! Całą niedzielę przygotowuję się do rozmowy, w nocy śpię niespokojnie, w poniedziałek rano jadę! Pan  z którym się spotykam wie o co mu chodzi, czego chce od życia i swoich pracowników. Praca wymarzona - dostaję ją!!! Umawiamy się, że za 2 dni przychodzę na 3-dniowy okres próbny, jeśli będę zadowolona to w piątek podpisuję umowę! Ile to lat marzyłam o tym, by w końcu móc pójść do pracy? Od 4 lat to mój priorytet! Dzwonię do męża, jesteśmy zachwyceni, że w końcu coś w naszym życiu się zmieni! Odwiedzam szkołę Filipa, by dograć wszystkie szczegóły. Do tej pory Filip miał zajęcia od 11. Obiecano mi, że będzie miał od rana, ale to taki mały szczegół. Co okazało się na miejscu? To, że nagle magia całej tej sytuacji pękła jak bańka. Syn nie może chodzić wcześniej, inne MAMY SIĘ NIE ZGADZAJĄ!!! Dobrze się domyślacie: musiałam zrezygnować z tej pracy tylko dlatego, że "inne mamy się nie zgadzają"!!!!  Przecież jak państwo wypłaca mi zasiłek na Filipa to jest to pełnia szczęścia, kto dostaje takie pieniądze za siedzenie w domu? O co mi w ogóle chodzi, na początku zarobię tyle samo. Warto mi? A co jak będą wolne dni, jak Filip się rozchoruje itp. Wszyscy pomyśleli za mnie, a ja głupia tylko o karierze zawodowej marzę, kosztem dziecka oczywiście.

Cóż! Dzisiaj mało rozwojowo, musiałam wylać z siebie trochę żółci. Dałam sobie 2 dni na smutki i tym wpisem kończę okres żałoby po pracy, którą prawie miałam. To, co pomogło mi tak szybko się z tym uporać to pewne ćwiczenie, które poznałam już dawno temu, a teraz przypomniałam sobie o nim na ostatnim szkoleniu. DEKLARACJE! To jakby afirmacje, które wyrażone się w czasie dokonanym! Kiedy zaczynałam pracować w ten sposób, to obklejałam ściany karteczkami, na których wypisywałam swoje afirmacje. Za każdym razem jak taka karteczka wpadała mi o oko, to czytałam ją. Oczywiście po cichu. Nigdy nie zmuszajcie się do czegoś, na co nie jesteście gotowi. Jeśli przez całe życie wmawiano Tobie, że jesteś głupia albo brzydka, to czytanie słów "jestem piękna" lub "jestem mądra" może spowodować pewien dyskomfort. Dlatego właśnie jestem zwolenniczką małych kroków w rozwoju, bo jak nie masz wsparcia w otoczeniu, nie masz z kim porozmawiać o pojawiających się emocjach, to Twoja podświadomość szybko doprowadzi do tego, że zarzucisz swój rozwój i wycofasz się do Twojej strefy komfortu. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że rozwój jest możliwy tylko wtedy, kiedy tą strefę opuścisz!!!
Ale wracam do deklaracji: długo było tak, że tylko czytałam  i powtarzałam w myślach moje deklaracje. Dzisiaj całą listę mam w łazience, staję przed lustrem tak często jak tylko mogę  (a przecież nie pracuję, więc czas mam :D ), minimum 2 razy dziennie. Czytam moją listę na głos, trzymając przy tym rękę na sercu! O tym akurat usłyszałam od Kamili Rowińskiej, która skomentowała hymn USA i fakt, że Amerykanie trzymają w trakcie śpiewania hymnu rękę na sercu. Coś w tym jest! Lista jest coraz dłuższa, zaczynałam od 4 deklaracji, dzisiaj jest ich ponad 20! Każdego dnia pojawiają się pomysły na nowe albo na jakieś modyfikacje! Dzisiaj dopisałam nową, która zarazem jest moją lekcją z ostatnich dni: "mam najlepszą i najlepiej płatną pracę w branży pomagania, która świetnie wpasowuje się w moje uwarunkowania rodzinne". Wierzę, że nowa propozycja pojawi się szybko i w żaden sposób nie będzie to kosztem Filipa i reszty mojej rodziny!

Stwórz swoją listę deklaracji i wprowadź ją w życie! Podziel się ze mną swoimi doświadczeniami!

środa, 2 września 2015

Kobieta niezależna

W ostatnią sobotę miałam przyjemność wziąć udział w szkoleniu Kamili Rowińskiej "Kobieta Niezależna". Zdecydowałam się by wziąć w nim udział z kilku powodów: lubię słuchać Kamili na webinarach i youtubie, przeczytałam książkę i mnie przekonała, pracuję technikami coachingowymi, które proponuje Kamila już od jakiegoś czasu  :)  Pod choinkę w ubiegłym roku dostałam "Dzienniki Coachingowe" Kamili Rowińskiej i Kamili Kozioł. Od nich rozpoczęła się moja przemiana, dlatego śmiało mogę napisać, że te techniki działają! Jest w tym wszystkim tylko jeden mały szkopuł: trzeba się wziąć ostro do pracy, bo sama wiedza nie wystarczy! Wiedzę na temat rozwoju osobistego zbierałam przez ostatnich kilka lat, ale co z tego, jak nie miałam dosyć odwagi, żeby sprawdzić, czy to wszystko działa. Wiele ćwiczeń wzbudzało mój zachwyt kiedy o nich czytałam, jednak kiedy chciałam je zwyczajnie zrobić, to stawały się dla mnie murem nie do pokonania. Zamiast poprawić sobie nastrój i zacząć w końcu działać wpadałam w coraz większego doła. Koniec ubirgłego roku był o tyle paskudny, że zajadałam wszystkie smutki. Czara goryczy przelała się chwilę przed Świętami, kiedy kupiłam sobie super modną sukienkę, a okazało się, że wyglądam w niej... Od 6 stycznia rozpoczęłam systematyczną pracę nad sobą, ale to od czego zaczęłam, to zastanowienie się czego chcę, jaka ma być meta. Co tak naprawdę chcę osiągnąć, po co chcę to osiągnąć i jaki ma być efekt końcowy. Jak chcę się czuć, gdy już minę metę, co wtedy będę o sobie myślała, jak będę wyglądała, co inni zauważą. Odpowiedziałam sobie na te klika bardzo trudnych pytań. Do niektórych podchodziłam kilka razy, bo zwyczajnie były za trudne. Dopiero jak już byłam pewna czego i po co to chcę, kiedy obraz mnie samej za kilka miesięcy się wyklarował, to przeszłam do 3 części: ciężkiej pracy! Tak! To odkrycie też mnie zmroziło! Żeby były efekty, to trzeba włożyć w to pewien wysiłek. W zależności od podjętego wyzwania raz potrzebujemy do tego więcej sił, raz mniej, niemniej jednak bez wysiłku stoi się tylko w miejscu i marzy o efektach. :) Będąc na Życiu Bez Ograniczeń i słuchając wykładu Jakuba B. Bączka wyryło mi się w głowie jedno zdanie: "Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia!". I pamiętam o tym w każdej minucie mojego życia :) Byłam chyba pierwszą osobą, która wstała, by bić brawo na stojąco! Z samym Bączkiem to miałam na początku mały problem, mianowicie: jest on młodszy ode mnie o 2 lata, wygląda, jakby był młodszy o 10 (a to mnie nieźle denerwowało). Schemat w mojej głowie mówił: "tylko starsi od ciebie mogą dzielić się z tobą swoimi doświadczeniami" i drugi: "im młodszy człowiek tym mniej wie o życiu". Takie tam prawdy przekazywane w społeczeństwie :) Miałam okazję słuchać kilka razy Bączka na yt i webinarach, ale mimo, że to co mówił mi się podobało, to zaraz w głowie słyszałam: "gówniarza będziesz słuchać, co on wie o życiu". Aż przyszła refleksja: "czyż nie warto uczyć się od tych, którzy osiągają sukces, niż dyskredytować ich z powodu wieku?" No właśnie! W końcu dochodzę do puenty i zarazem wyjaśnienia tytułu tego postu. Będą to 3 zdania i moje prywatne deklaracje:

1. Myśl na wielką skalę!
2. Otaczaj się ludźmi mądrzejszymi od siebie i ucz się od nich!
3. Zacznij działać!

To są moje lekcje, które wyciągnęłam po szkoleniu Kamili Rowińskiej! Moje prywatne, ale tak naprawdę wiele razy o nich czytałam! Te zdania padają z ust każdego coacha, mówcy motywującego, czy też trenera, jednak ja widocznie do tej pory nie byłam gotowa, by je usłyszeć :)






wtorek, 1 września 2015

Po co mi ten blog...

Blog założyłam z myślą o tym, by w jednym miejscu zebrać to, co mnie interesuje i pasjonuje. Głównie pasjonuje, bo nauka i rozwój to moja pasja. Wybierając studia pedagogiczne kierowałam się tym, żeby było blisko ( :D ), żebym mogła poznać ciekawych ludzi, wyjść z domu, a dopiero na końcu listy była potrzeba nauczenia się czegoś nowego. Wydawało mi się wtedy (właściwie byłam o tym przekonana :D ), że wiem wystarczająco dużo, muszę tylko jakiś papier do tej wiedzy dorobić! Kulam się ze śmiechu jak teraz to wspominam, bo teraz - 4 lata później mam w sobie pokorę. Piszę, że mam, a nie mam więcej niż wtedy, bo chyba wtedy nie wiedziałam co to jest. Przez 4 lata wiele się wydarzyło, były momenty, że zderzenie z rzeczywistością było zbyt bolesne i myślałam, że się nie podniosę. Za każdym razem jednak podnosiłam się znacznie silniejsza. Wszystkie doświadczenia, wszystkie sytuacje i zdarzenia, wszystkie znajomości, nawet te pozornie nic nie znaczące kształtują nas i powodują, że stajemy się lepszą wersją siebie. Jest jednak jeden warunek: trzeba wyciągnąć lekcję! Bez tego wciąż będziemy trafiać na ludzi, którzy chcą nas czegoś nauczyć. To nie zawsze jest przyjemne. Te sytuacje, spotykani ludzi. Spotykasz osoby, które notorycznie Cię wykorzystują? A może ludzi, którzy manipulują Tobą? Przykładów jest mnóstwo. Jeśli biernie pozwalasz na to, nie wyciągasz lekcji. Nie chodzi o to, by walczyć, pokazywać opór, czy nie wiem co jeszcze. Potrzebny jest wgląd, po co, z jakiego powodu nam się to przydarza. Dlaczego trafiamy na takie, a nie inne osoby, dlaczego wciąż spotykają nas podobne sytuacje? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Czy w ogóle mamy na to wpływ?
Napisze kiedyś co o tym myślę i jak to widzę :)


Na tym blogu będziecie mogli przeczytać o tematach z zakresu pedagogiki, psychologii i szeroko rozumianego rozwoju osobistego! Będę pisała o tym, co mnie interesuje i co jest moją pasją :) Będę zachęcała Was do podejmowania ze mną różnych wyzwań, które wzmacniają, a które uwielbiam :)

Zapraszam do lektury! I czekam na Wasze opinie!!!