Zakochana w rozwoju osobistym

Zakochana w rozwoju osobistym

poniedziałek, 19 października 2015

Zaległości...

Kiedy człowiek zaczyna pracować nad sobą, nagle zdaje sobie sprawę z dwóch podstawowych spraw:
  1. Jak dużo mam do zrobienia!
  2. Jak mało mam czasu!
O Z pierwszym punktem jest tak, że im dalej wchodzi się w swój "auto rozwój", tym więcej spraw się wyłania do przepracowania.  Są to jakieś etapy większej świadomości, które następują po sobie. Nie ma możliwości wejść na kolejny etap bez przepracowania wcześniejszych lekcji. Czasem czytam jakąś książkę albo zwyczajnie przychodzi mi jakaś myśl na miarę zapalającej się nagle żarówki i olśnienie: WOW!!! Jakie to proste, jakie genialne itp. Po jakimś czasie wracam do jakiejś książki, czy artykułu, który czytałam dawno temu i okazuje się, że to moje WOW było w tej książce. Dlaczego więc wtedy tego nie odkryłam? Dlaczego wtedy nie zrobiłam mojego WOW? 
Pewnie dlatego, że w tamtym momencie nie byłam na to gotowa. Lubię wracać co jakiś czas do książek, które już kiedyś czytałam, bo odkrywam w nich całkiem inne rzeczy, niż wcześniej. Może dlatego, że teraz jestem na innym poziomie, a może dlatego, że dzisiaj inaczej patrzę na świat. Za każdym razem jednak wyciągam z lektury coś innego, dlatego książka, która w jakikolwiek sposób mnie zafascynowała, wpisywana jest od razu na listę najważniejszych, wtedy wiem, że muszę kiedyś do niej wrócić. Czasem śmieję się  sama z siebie, bo czytając ponownie jakąś książkę zastanawiam się, co wtedy mnie w niej urzekło, bo teraz nie mogę tego znaleźć. Lubię, kiedy książka jest moja fizycznie, bo wtedy pozwalam sobie na robienie notatek na marginesie. Wrócenie do nich po miesiącach, czy latach jest czasem wzruszające, bo można zobaczyć jak długą drogę się pokonało od tego czasu.
Ale nie o tym miało dzisiaj być!
Zaległości, które pojawiły się w moim życiu wynikły z dużych rozbieżności pomiędzy tym, co musiałam zrobić, a tym, co chciałabym zrobić. Blog jest tym, co chcę robić dla siebie i tym samym powinna być moja praca magisterska, jednak wrzuciłam ją do worka pt. "MUSZĘ" i tak też do tego pochodziłam. A, że nie lubię, jak coś muszę, to strasznie się namęczyłam, żeby coś napisać, nie wspomnę już o fakcie, ze grubo po terminie. Siedząc tak 3 tygodnie nad książkami, zaniedbując przy tym inne ważne sprawy, doszłam do wniosku, że w sumie to bez sensu. Siedzę nad czymś, czego przecież chciałam, bo nikt mnie nie zmuszał, żeby iść na studia. Sama podjęłam decyzję, więc sama powinnam się wywiązać z zobowiązań, jakie na siebie wzięłam. Czyż pisanie pracy mgr nie powinno być przyjemnością? temat fajny, sama wybrałam, więc o co chodzi? Odpuściłam sobie na 2 dni pisanie, a zajęłam się swoją głową. Wypisałam wszystkie za i przeciw dotyczące tej sprawy i jedynym przeciw było: NIE CHCE MI SIĘ! No więc postanowiłam, że mi się chce! Tak! Tak też można! To odnośnie proaktywności! Podjęłam decyzję, że mi się chce, mało tego, moja praca nie będzie byle jaka, będzie to bardzo dobra praca mgr! No i napisałam 3 rozdziały z wielką przyjemnością i radością!  Wystarczyło podjąć decyzję czego chcę:
  1. Czy chcę, żeby pisanie pracy mgr było tylko przykrym obowiązkiem?
  2. Czy chcę, żeby pisanie pracy było kolejnym przyjemnym doświadczeniem w moim życiu?
Proste!

O organizacji czasu napisze w następnym poście.
A dzisiaj zachęcam Was do podzielenia się tym, jak Wy podchodzicie do wyzwań i codziennych zadań?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz